Translate

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 13

***Eliza***
  Ucieszyłam się, że Romkowi spodobała się nasza mini wycieczka. Ponownie zawiązałam mu oczy. Nie musiałam tego robić w końcu jeden osobnik płci męskiej znał drogę na łąkę.
  Szliśmy swobodnie rozmawiając na każdy temat, który przyszedł nam do głowy. To mi się podobało w naszej przyjaźni. Mogliśmy rozmawiać o wszystkim i nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Kiedy się poznaliśmy nie sądziłam, że nasza przyjaźń aż tak się rozwinie. Teraz jesteśmy prawie nierozłączni. Gdzie on idzie, idę też ja. Jak dwa magnesy. Czy na pewno to nic więcej niż przyjaźń?
- Eliza? - głos Romka wyrwał mnie z zamyślenia - Słuchałaś mnie?
- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłeś?
- Spytałem czy nasze poniedziałkowe wyjście do kina aktualne?
- Jasne. - odpowiedziałam - Czemu w ogóle pytasz?
- Bo może masz mnie już dosyć.
- Lubię spędzać z tobą czas.
  Nie kłamałam. Naprawdę lubiłam z nim spędzać czas. W sumie dogadywałam się z nim lepiej niż z dziewczynami. Mogło to się wydawać naprawdę dziwne, ale taka była prawda.
  Doszliśmy już pod mój dom. Zdjęłam Romkowi przepaskę i znowu ukazały mi się jego błękitne jak niebo oczy.
- Jak ci się podobało? - spytałam
- Było świetnie. - przytulił mnie
- Cieszę się, że ci się podobało.
  Zrobiłam jeden krok w tył. Stanęłam na czymś i wywołało to u mnie brak równowagi. Złapałam się Romka próbując nie upaść. Niestety mój plan się nie powiódł i tylko pociągnęłam Romka w dół tak, że ja  leżałam na betonie, a mój przyjaciel na mnie. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Możesz ze mnie zejść? - spytałam
- Jasne .
  Romek się podniósł, a następnie pomógł wstać mi.
- Ty to masz koordynacje. - powiedział
- Ty się przewróciłeś na schodach, a ja na płaskiej powierzchni. Jesteśmy kwita? - wyciągnęłam rękę
- Ale wiesz, że ja ci tego nie zapomnę? - uścisnęliśmy sobie dłonie
- Domyślam się. - uśmiechnęłam się - Widzimy się jutro?
- Urodziny kuzyna, a niedziela?
- Spędzam dzień z tatą.
  W tym przypadku wolałam mu nie mówić prawdy.
- Cały weekend bez ciebie? Jak jak to przeżyje? - blondyn zaczął udawać, że wpada w histerię
- A ja? Jutro dziewczyny pewnie streszczą mi całą dyskotekę, a w niedziele zapewne pojadę z tatą na ryby. - powiedziałam zrezygnowanym tonem
- Ryby nie będą takie złe, gorzej z dziewczynami.
- Czy ja wiem. Dzień z moim małomównym tatą może się okazać katorgą.
- Będę trzymać kciuki.
- Dzięki.
- To wpadnę po ciebie w poniedziałek. - powiedział wycofując się do samochodu
- To do poniedziałku. - przeszłam pod schody, żeby nie torować mu podjazdu, Romek pomachał mi jeszcze i wsiadł do samochodu
  Stałam cały czas w tym samym miejscu i patrzyłam jak odjeżdża. Odprowadziłam go wzrokiem, a następnie wpatrywałam się w miejsce, w którym zniknął. Zaczęłam rozmyślać o nim. Nie znaliśmy się nawet tydzień, a byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.  Mogliśmy powiedzieć sobie wszystko. Spędzałam z nim czas lepiej niż z kimkolwiek innym z mojej grupy przyjaciół. Przez moją głowę przeleciały wspomnienia związane z Romkiem. Uśmiechnęłam się. Zaczęłam myśleć nad tym co nas łączy i zastanowiłam się nad tym czy to na pewno przyjaźń.
- Eliza? Słyszysz mnie?
  Usłyszałam zmartwiony głos mojego ojca. Po sekundzie poczułam jak spływa po mnie coś mokrego. Zamyśliłam się tak, że nawet nie zauważyłam kiedy się rozpadało.
- Co mówiłeś? - spytałam
- Pytałem, czemu stoisz w deszczu?
- Zamyśliłam się. 
- Pewnie, zakochałaś się i tyle. - zatkało mnie, mój tata nigdy nie uderzał w gadki typu "zakochałaś się"
- Ciekawe w kim. 
- Lepiej wejdźmy do środka. Chyba, że chcesz się przeziębić. 
  Weszliśmy po schodach. Tata włożył klucz do zamka i go przekręcił. Wchodząc do środka zapaliłam światło w przedpokoju. 
- Idź wziąć prysznic, a ja przez ten czas zaparzę herbatę. 
  Poszłam na górę Najpierw weszłam do swojego pokoju, wzięłam piżamę i jedną z grubszych bluz. następnie poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Przebrałam się w piżamę, na którą włożyłam bluzę, ale mimo to było mi zimno.Zeszłam do salonu, gdzie czekał na mnie tata z kubkiem gorącej herbaty. 
- To coś dla mnie. - chwyciłam kubek, wzięłam jednego krakersa, który leżał na stole, zajęłam miejsce na kanapie obok taty i wtuliłam się w jego ramię
- Nie zmarzłabyś gdybyś nie stała na deszczu. 
- Nawet nie poczułam kiedy zaczęło padać 
  Naszą krótką dyskusję przerwał dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał dwudziestą drugą. 
- Kto to może być o tej porze? - spytałam
- Chyba wiem. 
  Podniósł się z kanapy i poszedł otworzyć drzwi.

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 12

***Romek***

- Gotowy na naszą wyprawę? - spytała moja przyjaciółka
- Ja jestem zawsze gotowy? - odpowiedziałem
  Eliza zmierzyła mnie wzrokiem.
- Raczej nie. - powiedziała - Poczekaj tutaj.
  Pobiegła na górę. Usłyszałem skrzyp otwierwanych drzwi, potem jak otwiera jakąś szufladę i czegoś w niej szuka, następnie dźwięk zamykanych drzwi i jej kroki na schodach. Wszystko zajeło jej jakieś dwie minuty.
- Załóż to. - powiedziała i wręczyła mi czarną przepaskę na oczy
- A dlaczego? - spytałem
- Mogę ci pokazać, to tajne miejsce, ale nie mogę ci pokazać jak do niego dojść. - powiedziała
- Serio? - spytałem niepewnie
- Serio. - potwierdziła
   Chwyciła przepaskę i po chwili stała za mną. Zobaczyłem ciemność i poczułem jak jej dłonie zawiązują supeł.
- Nic nie widzę. - powiedziałem
- O to mi chodziło. - mimo że jej nie widziałem doskonale wiedziałem, że teraz się uśmiecha
- To jak ja mam teraz gdziekolwiek iść? - spytałem
- Dasz mi rękę.
  Powiedziała to taki tonem jakbyśmy codziennie trzymali się za ręce. Skoro dla niej to taka gratka to dla mnie też.
- No dobra. - odpowiedziałem
- Chodź.
  Eliza chwyciła mohą rękę i zaczeła iść. Po chwili usłyszałem skrzyp otwieranych drzwi, a następnie poczułem podmuch wiatru, który muskał mi policzki.
- Tylko uważaj na... - poczułem jak lece w dół, a po chwili moje cztery litery miały nieprzyjemne spotkanie z ziemią - ... schody.
  Eliza zaczeła się śmiać.
- Od kiedy ty masz tu schody? - spytałem wstając
- Od zawsze. Zazwyczaj z nich zeskakujesz. Nic ci nie jest?
- Boli mnie tyłek, ale poza tym chyba wszystko wporządku.
- Idziemy?
- A nie możemy iść gdzie indziej?
- Myślałam, że jesteś na wszystko gotowy.
- Nie sądziłem, że ucierpią moje cztery litery.
- Możemy tam nie iść jak nie chcesz. - w jej głosie usłyszałem nutkę rozczarowania, westchnąłem zrezygnowany
- Jak tam pójdziemy to uwierzysz mi, że jestem gotowy na wszystko?
- Może. - powiedziała i chyba się uśmiechnęła
- To idziemy.
  Eliza znowu chwyciła mnie za rękę. Nie mogę powiedzieć, że mi to nie odpowiadało.
  Przez pierwsze dziesięć minut drogi słyszałem samochody jadące po ulicy, a potem tylko ćwierkanie ptaków i odgłos naszych kroków.
  Czyli Eliza  swoją kryjówkę mają w lesie. Nawet nie głupi pomysł ale nigdy nie wiadomo co lub kto może przytaić się w lesie.
  Chwila. Czy ja się martwię o Elize? W sumie to nic dziwnego. Przecież to moja przyjaciółka, prawda?
- Romek, słuchasz mnie? - spytała moja przyjaciółka
- Przepraszam. Zamyśliłem się. - powiedziałem
- Zauważyłam.
  Eliza puściła moją ręke. Poczułem jak rozwiązuje przepaskę z moich oczu. Mruknąłem kilka razy oślepiony słonecznym światłem. Po chwili moim oczom ukazała je się łąka. Była tam masa różnokolorowych kwiatów. Nie sposób je wszystkie wymienić. Wokół łąki rosły drzewa i podejrzewam, że gdyby nie Eliza nigdy bym nie trafił w to miejsce. Najprawdopodobniej bym się zgubił.
- Wow. - powiedziałem
- Widzisz takie cuda i stać cię tylko na jakieś zwykłe "wow"?
- Tu jest prześlicznie.
- Wiosną jescze piękniej.
- Jak tu trafiłyście?
- To nie był zbyt najlepszy okres w moim życiu, więc Kornelia, żeby mnie rozweselić wyciągała mnie na spacery i któregoś dnia wybrałyśmy się do lasu i kiedy myślałyśmy, że się zgubiłyśmy to tu trafiłyśmy.
- Macie farta.
- Wiemy.
  Pozachwalałem jescze na łąkę, porozmawialiśmy na różne tematy i postanowiliśmy wracać do domu.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Hejka
Jak wam się podoba rozdział?
Wiem, że jest krótki, ale ostatnio nie mam weny.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie